Gra kupiona eony czasu temu. Nie mogłem się oprzeć tym cudownym stateczkom i okazji do ich malowania.
W środku dużego pudełka znajdujemy oczywiście plastikowe ramki z częściami, z których skleimy flotę Hrabiego Noctilus'a i jego protagonisty Jaego Roth'a.
Ramka z elementami scenerii: tajemnicze wyspy, cmentarzysko statków, miarki i znaczniki.
Jak je oglądałem słyszałem w tle zawodzenia: "TORE KONG! TORE KONG!".
The Curse of Zandri, The Shadewraith, The Black Kraken...
The Heldenhammer, The Bloody Reaver...
Żagle i maszty.
Grimnir's Thunder, The Flaming Scimitar, The Seadrake, The Swordfysh...
Podstawki stateczków.
Oprócz tego karty, kostki, mata oceanu etc. Czyli niepotrzebne malarzowi bzdety :-)
Dopełnieniem jest White Dwarf w całości poświęcony tej grze. Posłuży jako materiał poglądowy.
Do zobaczenia! Idę malować flotę!
Też miałam pomalować Dreadfleeta. Gdzieś z 3,5 roku jak nie więcej mamy, a nadal gramy niepomalowanym :P Ale klimat gry jest niesamowity.
OdpowiedzUsuńA wrażeniami z gry nadal się nie podzieliliście :P
UsuńA co stoi na przeszkodzie żebyś je pomalowała? :-) Niewątpliwie byłoby co podziwiać!
UsuńTe stateczki są bajeczne. Czekam na malowanie :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Statki mają klimat. Na pewno będzie to nowe doświadczenie malarskie.
UsuńKusiła mnie ta gra swego czasu, ale cena mnie skutecznie zastopowała. Statki piękne. Swoją drogą myślałem, że ten tytuł stanie się "podstawką" do nowego Man O'War
OdpowiedzUsuńStandardowa cena jest faktycznie duża. Warto polować na okazję cenową. Jeśli chodzi o dodatki, to myślę że gra nie była hitem i GW raczej nie będzie inwestować w dodatki.
Usuń